poniedziałek, 20 maja 2013

Galicja została podbita! Wreszcie!



           A. wyciągała mnie do Galicji już kilka razy, jednak zawsze koniec końców trafialiśmy do innych miejsc. Muszę przyznać, że niepotrzebnie zwlekaliśmy z tą wizytą. Moja wina...

Uzbrojeni w dobre humory, wilczy apetyt i kupon na dwudziestoprocentową zniżkę, w środowe popołudnie zaszliśmy do Manufaktury. Galicja przywitała nas dużą ilością wolnych miejsc ale przede wszystkim bardzo sympatyczną obsługą. Usiedliśmy przy karczmianym, drewnianym stole (wystrój typowo ludyczny, zachęca do biesiady), otrzymaliśmy karty 
i zagłębiliśmy się w menu. Zapewne nie zdziwi Was to wyznanie, ale tego dnia byliśmy naprawdę nienajedzeni i chcieliśmy zjeść dobrze, ale też – przede wszystkim – smacznie. Karta w Galicji jest krótka, co jest plusem, gdyż zamówienie złożyliśmy naprawdę szybko (w wolnym tłumaczeniu: 
A. nie miała możliwości przeczesywania w nieskończoność, niezliczonej ilości kart z wypisanymi daniami;)). Nasze zamówienie:

  • Sałata z karmelizowanymi w miodzie plastrami boczku oraz sadzonym jajkiem, z dodatkiem czerwonej cebuli / 17.99
  • Sznycel cielęcy z cytryną podany z pieczonymi ziemniakami i boczkiem / 22.99
  • Duszona kapusta czerwona o aromacie goździka i słodkawym posmaku z rodzynkami / 3.99
  • Ciasto czekoladowe z konfiturą wiśniową / 14.99
  • Ciechan miodowy (0.5l) / 8.50
  • Nestea / 4.90

Zacznijmy od konkretów. Sznycel, jak to sznycel - był duży. No, może bardziej należałoby powiedzieć - rozłożysty. Zdecydowanie najwięcej było w nim panierki, jednak po przekrojeniu (jeśli się dało, o czym za chwilę) mięsko prezentowało się bardzo dobrze (było różowiutkie). Zarówno samo mięso, jak 
i jego przysmażona panierka z bułki tartej były dobre w smaku. Niestety, problem był chwilami 
z pokrojeniem. Niby sznycel cieniutki, ale po bokach był strasznie twardy, co uniemożliwiło zjedzenie go w całości (zostało dosłownie troszeczkę, ale zawsze). Bułka była zbyt przypalona, trudno, sznycel jednak na plus.


Do mięsa dostałem pieczone ziemniaczki w fajnym, koperkowym sosie. I właśnie te dodatki były najlepsze, jeśli chodzi o mój talerz. Szczególnie ów sos, który łączył różne smaki, od słodyczy po kwaskowatość. Prawdziwym jednak odkryciem naszego posiłku okazała się duszona kapusta czerwona, o wyraźnym, goździkowym posmaku. A. co prawda twierdziła, że zamawiając tylko sałatkę, wie, co robi, jednak mojej surówce nie odpuściła. I wcale jej się nie dziwię - nie sposób przejść obok takiego smaku obojętnie. Ta delikatna słodycz rodzynek i ostrzejszy aromat goździków idealnie pasowały do uwielbianej przeze mnie czerwonej kapusty.

Sałatka A była dobra i nawet sporych rozmiarów. Najlepiej wyglądało na niej lekko ścięte jajeczko, które równie dobrze w takiej formie mogłoby się znaleźć na sznyclu. Tutaj i ja podjadałem z nieswojego talerza;). Sałatka miała zdecydowany i wyraźny smak. Powodem tego była duża ilość dressingu, najpewniej miodowo-musztardowego, którego smak po raz pierwszy uraczył nasze podniebienia przy okazji wizyty w Zaraz Wracam (tam był bardzo podobny, również 
w sałatce). Dressingi o wyrazistym smaku bardzo nam odpowiadają, dlatego nie mieliśmy za złe, że przy ostatnich kęsach sałata wręcz się w nim topiła.

Na koniec – wiadomo – deser. Myślałem, że będzie bardziej odpowiedni dla A, gdyż ona uwielbia czekoladowe smakołyki (ja wolę jaśniejsze kolory w deserach). No ale, kiedy A skierowała na chwilę swój wzrok na ekran telefonu, ja spałaszowałem większą część ciasta:). Ciekawe w nim było to, że 
w środku kryła się płynna czekolada. Reszta na zasadzie kontrastów, czyli słodkie ciasto i mniej słodka konfitura dla równowagi. Bardzo dobre, chociaż – muszę to napisać – A robi lepsze (prywata: ślicznie proszę o brownie!:)).


Z Galicji wyszliśmy najedzeni i naprawdę z a d o w o l e n i, a przy wyjściu zarówno z restauracji, jak i Manufaktury, otrzymaliśmy jeszcze kolejne kupony zniżkowe do tego lokalu:). Na pewno będziemy tam wracać!

Smacznego!

-------------------------
GALICJA
ul. Ogrodowa 19A
ŁÓDŹ, POLSKA
-------------------------


A i Jul (nienajedzeni)

4 komentarze:

  1. Przeklejam z FB: Fajne miejsce, ale w porównaniu do Tawerny czy mojego ukochanego Hot Spoona wypada cienko (porównanie takie wiadomo skąd...). Bardzo fajny właściciel, który gości w restauracji traktuje jak u siebie w domu Polecam do odwiedzin Hot Spoon, zawsze wychodzę stamtąd ze spalonym od papryczek językiem i wielkim uśmiechem (no i pełnym żołądkiem)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Galicja to proste jedzenie (jeśli chodzi o nasze zamówienie, to również dobre), spore porcje i przystępna cena. Tego oczekiwaliśmy i się nie zawiedliśmy:) Jeżeli chodzi o porównania, to typem (miejsce do biesiady) Galicja przypomina bardziej Bierhalle. Tawernę bardzo lubi i regularnie odwiedza A, zaś Hot Spoon ciągle jeszcze przed nami:) Na pewno się wybierzemy, boję się jedynie o mój język;). Dzięki za propozycje!

      Usuń
  2. za namową A, wybraliśmy się ostatnio do Galicji, gdzie zamówiliśmy golonkę podaną na opisanej przez Ciebie kapuście czerwonej (naprawdę pycha, mój mąż nie lubi rodzynek a się zachwycił) i gulasz na plackach ziemniaczanych. godne polecenia, chociaż porcje jak dla mnie wymagają zupy lub przystawki wcześniej. golonka choć wyśmienita, mała a połowę jej stanowiła kość. biorąc pod uwagę niskie ceny w lokalu, jedzenie jednak powyżej oczekiwań!
    anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za opinię:). Duszona kapusta czerwona z rodzynkami zachwyciła więc w tym tygodniu minimum dwóch, nieprzepadających za rodzynkami panów;)

      Usuń

Miejsce na Twoje odczucia:)