A. zaproponowała, abyśmy wybrali się właśnie na słynnego stejka (dokładniej - to było zaproszenie, więc jak można odmówić?). Tym oto sposobem zjawiliśmy się po raz pierwszy w restauracji American Bull. Nasze zamówienie:
- Stek z Antrykotu / 41.90
- Stek w argentyńskiej wołowiny / 51
- Woda mineralna (2 szt. po 0.25l) / 2 x 4.99
- Sos barbecue / 3
w przyprawieniu. W American Bullu było z tym umiarkowanie. Samo mięso smakowało jak... grillowana wołowina, po prostu. Przyprawy tego nie zmieniły i dobrze. Dodając masło ziołowe czy pozostałe sosy, smak wychodził zbalansowany, a to chyba największa wartość w przyrządzeniu porcji mięsa.
Stek z antrykotu był słabszy. Chociaż
delikatniejszy, to jednak nieco bez charakteru. Przyznam szczerze, że
mięso smakowało mi jak kawałek karkówki, jaka króluje latem na
grillu. Mięso miało dużo tkanek, czego w wołowinie dawno nie
widziałem. Wiem, zależy to od części krowy, z jakiej
przygotowywane jest danie, jednak chętniej widziałbym lepszy
kawałek (krowa ma ich wiele;)) mięsa na naszym talerzu.
Jeszcze słowo o porcjach. Spodziewałem
się ich nieco większych. 250 g jednego i 200 g drugiego mięsa, to
moim zdaniem trochę za mało jak na stek. 300 g, bez kości i byłoby
idealnie:).
Sosy, jakie dostaliśmy były za to
pierwszorzędne. A, wielka miłośniczka pieprzu (nie stroni od
niego, nawet przyrządzając sobie kanapki) była zachwycona sosem
pieprzowym, ja bardziej barbecue (pieprzowy ledwo przełknąłem),
który był naprawdę dobry (A zresztą te bardzo smakował).
Do każdego stęka, podawane są
frytki, jeden sos i surówka colesław bądź gotowane warzywa.
A. wzięła to drugie, także na jej talerzy zagościł również zdrowszy i bardziej dietetyczny akcent. Ja zajadałem się colesłąwem, przyrządzanym przez kucharzy w restauracji. Warzywka jako dodatek były ok, surówka również. Frytki grube, zjadłem je ze smakiem (nawet pomogłem A.) chociaż nie bardzo przepadam za smażonymi ziemniakami (zdecydowanie lepsze z majonezem;)).
A. wzięła to drugie, także na jej talerzy zagościł również zdrowszy i bardziej dietetyczny akcent. Ja zajadałem się colesłąwem, przyrządzanym przez kucharzy w restauracji. Warzywka jako dodatek były ok, surówka również. Frytki grube, zjadłem je ze smakiem (nawet pomogłem A.) chociaż nie bardzo przepadam za smażonymi ziemniakami (zdecydowanie lepsze z majonezem;)).
Podsumujmy sobie ten mięsny obiad.
Stek z wołowiny argentyńskiej bardzo dobry, warto przyjść
i spróbować. Sten z antrykotu nie był już tak udany i naszym zdaniem lepiej przyrządzić sobie takie mięsko samemu. Dodatki były dobre, obsługa również a atmosfera (siedzieliśmy na zewnątrz
i rozkoszowaliśmy się nieczęstymi ciągle tej wiosny promieniami słońca) bardzo przyjemna. Ze względu na małą ilość amerykańskiej kuchni w Łodzi polecamy American Bull wypróbować.
i spróbować. Sten z antrykotu nie był już tak udany i naszym zdaniem lepiej przyrządzić sobie takie mięsko samemu. Dodatki były dobre, obsługa również a atmosfera (siedzieliśmy na zewnątrz
i rozkoszowaliśmy się nieczęstymi ciągle tej wiosny promieniami słońca) bardzo przyjemna. Ze względu na małą ilość amerykańskiej kuchni w Łodzi polecamy American Bull wypróbować.
Smacznego!
A i Jul (nienajedzeni)
za takie porcje 50zl? i jeszcze po opisie wnioskuja za nierewelacyjne stejki ? juz kilka razy slyszalem zle opinie o tej knajpie a wy ja dobiliscie :D chyba jednak ich nie odwiedze...
OdpowiedzUsuńJeśli jesteś z Łodzi, to możesz wypróbować, ale koniecznie wybierz wołowinę argentyńską:) A cena? Fakt, za to, co mieliśmy na talerzu była nieco za duża, ale w przypadku lepszego jakościowo czy gatunkowo mięsa i jego większej gramatury, ceny potrafią poszybować o wiele wyżej (ale to problem np. Warszawy, gdzie knajp ze stekami jest sporo).
Usuń