niedziela, 31 marca 2013

W poszukiwaniu burgera idealnego (część II).



                  W poprzedniej części opisane zostały dwie warszawskie burgerownie, które odwiedziliśmy podczas specjalnej kulinarnej wycieczki do stolicy. Jako iż każdy z nas miał za sobą już dwa posiłki (przypomnijmy- w Boca Burgers i Soul Food Bus) , postanowiliśmy udać się do kultowych Przekąsek Zakąsek i Pijalni Wódki i Piwa 
w celu złapania oddechu i polepszenia trawienia. Herbatka w jednym 
i lufka w drugim lokalu tak dobrze na nas podziałały, że staliśmy się już lekko głodni;) Po chwili byliśmy już więc w drodze do Warburgera, 
o którym czytaliśmy i słyszeliśmy wiele dobrego.

Warburger to niewielkie miejsce, które sądząc po frekwencji, cieszy się dużą popularnością. Na szczęście udało nam się zająć miejsca siedzące w środku, przez co mogliśmy się skupić już tylko na jedzeniu (a nie na przeciwdziałaniu marznięciu- było zimno!). Oto burgery, jakie zamówiliśmy podczas wizyty w Warburgerze (niech nie zmyli Was ich niewielka ilość, niektóre z nich były zamawiane więcej niż raz;)):

  • BBQ (grillowana wołowina, bekon, sos BBQ, sałata, cebulka czerwona, pomidor, cebula cukrowa, ogórek marynowany) / 19
  • Giacomoburger (grillowana wołowina, pesto, jajko sadzone, roszponka, sałata, cebulka czerwona, pomidor, cebula cukrowa, ogórek marynowany) / 23
  • Mister marca (grillowana wołowina, marynowana gruszka, ser Roquefort, konfitura z żurawiny, rukola)

Zacznijmy od klasyka, czyli BBQ. Burger był konkretny, mięsko w środku dobre, dobrze doprawione i... niestety podobnie jak w dwóch poprzednich miejscach, za bardzo wysmażone. Nie tak się co prawda umawialiśmy, ale że smak mięsa rekompensował zbyt długą jego wizytę na grillu, to nie narzekaliśmy:). Dodam jeszcze, że prawie wszystkie kotlety były zbyt wysmażone, chociaż raz trafiło się mięsko idealne, różowe w środku. Bekon tym razem wyczuwalny
i widoczny a sam sos jak najbardziej poprawny (chociaż tego z Boca nie przebił).



Giacomoburger to było to, na co wszyscy z nas ostrzyli sobie ząbki najbardziej. Bardzo pomysłowa kombinacja smaków, które wspaniale się ze sobą komponowały. Jajeczko, jeszcze nie ścięte, rozpływało się mieszając z bardzo dobrym w smaku pesto, zaś roszponka z powodzeniem zastępowała tradycyjną i gdzieniegdzie nudną, zwykłą sałatę. W pamięci zapadła mi reakcja K, kiedy wziął pierwszego gryza tego burgera. Mam tu na myśli reakcję za pomocą komunikacji niewerbalnej, gdyż gadać specjalnie nie było sensu, mając na języku tak pysznego burgera. Z jego mimiki i gestów wywnioskowałem tyle: chłopaaaaaki, to był najlepszy burger, jakiego dzisiaj jadłem! Naaajlapeszy!



Ja w tym czasie raczyłem się sezonowym Misterem marca, który również bardzo mi zasmakował. Co prawda trochę słabo wyczuwalne były te słodsze elementy tej burgerowej układanki (marynowana gruszka i konfitura z żurawiny) ale podejrzewam, że to za sprawą bułki. 



No właśnie, bułka. Każdy z nas był bardzo ciekaw tej słynnej bułki maślanej, która jest wypiekana 
(w przedwojennym piecu) specjalnie dla Warburgera, według autorskiej receptury, przez piekarnię z tradycjami. O ile buła pięknie prezentowała się wizualnie, to już podczas konsumpcji nie zrobiła na nas oczekiwanego wrażenia. Może za dużo sobie wyobrażaliśmy? Nasze zastrzeżenia dotyczyły przede wszystkim jej skłonności do zapychania naszych przełyków. Bułka była bardzo zbita i przez to właśnie zapychająca, co skutkowało również tym, że zabijała chwilami smak dodatków.

R: Bułka nieco zawiodła. Niby maślana, ale kleiła się do podniebienia i ogólnie psuło to przyjemność przeżuwania.

K: Bułki maślane były bardzo specyficzne w smaku i oryginalne. Spróbowałbym drugi raz, żeby ocenić na chłodno, bo wtedy byłem pod wielkim wpływem emocji wywołanymi zestawieniem smaków i dodatków:)

Przyznam, że jestem podobnego zdania. Chętnie skonsumowałbym tą bułkę jeszcze raz, na spokojnie, bo pamiętam, że dzień po wycieczce chodziła mi ona po głowie. Niby dobra, ale coś 
z nią nie tak. Niby zapycha, ale przyciąga. Nie ma rady, trzeba to sprawdzić raz jeszcze, a może i kilka razy:)


Małe rozczarowanie bułą nie wpłynęło jednak na nasze ogólne postrzeganie Warburgera, którego wspominamy bardzo dobrze. Krótkie podsumowanie lokalu z Mokotowa, widzianego oczami K: niepozorne miejsce, w którym dostaniecie burgery jak nigdzie indziej. Rewelacyjne pomysły na, wydawałoby się, coś tak zwyczajnego jak burger (w dodatku z wyjątkową bułką), a do tego super atmosfera i bardzo miły właściciel, którego gorąco pozdrawiam:).

Nieco mniej kolorowo zapamiętał Warburgera R: Pierwsze wrażenie to tłok. Ma to związek z małym wnętrzem, ale pomimo to ludzie kręcili się na okrągło - zamawiali burgery na wynos, zamawiali na miejscu, niektórzy jedli burgery przy małej ławce przed lokalem, pomimo warunków pogodowych - sroga zima. Same burgery dość przyzwoite, kotlet normalnej wielkości. Godne podkreślenia były różne kombinacje, jeśli chodzi o wnętrze burgera: ser feta, żurawina, boczek, sos BBQ, ostry sos, rukola. Jeśli mam podsumować - to mam mieszane odczucia: niby wszystko ok, ale czegoś brakowało.



Ja od siebie dodam, że to niewielkie miejsce z bardzo dobrym, a przede wszystkim, pomysłowym jedzonkiem. 

Ostatnie zdanie R odnosi się trochę do naszych wszystkich zamówień tego dnia. Praktycznie każde danie jakie jedliśmy było dobre a nawet bardzo dobre, jednak zawsze czegoś właśnie brakowało. Żaden burger nie ściął nas z nóg (już zimie było bliżej do tego, wspólnie z Dziadkiem Mrozem stale próbowała;)). Żaden nie był na tyle wyjątkowy, żebyśmy po jego zjedzeniu zamówili następnego, potem kolejnego i tak kilka razy;) Niemniej podjęliśmy próbę wyboru najlepszego lokalu i burgera idealnego, złożonego z najlepszych elementów tych burgerów, które najbardziej nam smakowały. Taki najlepszy z najlepszych.

Burger idealny według K:
Najlepsze mięso: Warburger, ale przy drugim burgerze. Idealnie wysmażone, różowe w środku. Pierwszy burger był zbyt wysmażony, ale przymknę na to oko za całokształt:) Co do ilości: w każdej burgerowni chciałbym mięsa więcej. 
Najlepsze dodatki: Warburger - za burgera we włoskim stylu z roszponką, pesto i jajkiem. Najbardziej kreatywne burgery, jakie jedliśmy tego dnia.
Najlepsza bułka: Boca Burgers - standardowa, słusznej wielkości bułka. Wyróżnienie dla Warburgera.
Najlepsze pomysły - tak jak pisałem – Warburger.
       Zwycięzcą jest jak widać Warburger:)

Burger idealny według R:
Najlepsze mięso: Soul Food Bus (mięsko 
z Biggiego).
Najlepsza bułka: Boca Burgers.
Najlepsze dodatki: dodatki nie są aż tak ważne, wszędzie w miarę dobrze dobrane. Na pewno najlepszy sos BBQ był w Boca Burgers, natomiast bekonu nigdzie nie podano fajnie, więc można to dopracować.
      Zważywszy na wszystkie elementy i okoliczności, gdybym miał wskazać najlepsze z miejsc, które zwiedziłem, postawiłbym na Boca Burgers. Przyjemnie, smacznie, choć powinni popracować nad smakiem innych burgerów.

Burger idealny według Jul:
Najlepsze mięso: duże jak w Biggim w Soul Food Busie i wysmażone jak to jedyne (różowe 
w środku) w Warburgerze.
Najlepsza bułka: ta z Boca Burges (tylko cieplejsza) z dodatkiem maślanej z Warburgera (coś w niej jednak jest).
Najlepsze dodatki i pomysłowość: zdecydowanie Warburger, jednak punkt i dla Boca, za ser pleśniowy.
        Dla mnie najlepszy był Warburger. Najlepsze kombinacje, smaczne produkty i atmosfera. Trochę za nim jest oderwana już od peletonu Boca. Peletonem jest natomiast Soul Food Bus.


Peleton złożony tylko z jednego lokalu? To brzmi tak niedorzecznie, że czym prędzej trzeba ustalić termin kolejnego wyjazdu i odwiedzić więcej miejsc:). Bądźcie czujni!

Smacznego!

K, R i Jul.

---------------------
WARBURGER
ul. Puławska/ Dąbrowskiego
WARSZAWA, POLSKA
---------------------


Jako iż dzisiaj rozpoczynają się Święta Wielkanocne, Nienajedzeni pragną złożyć wszystkim Wam- drodzy czytelnicy- wesołych, pogodnych, rodzinnych, zdrowych i przede wszystkim spokojnych oraz smacznych Świąt! 
Nie liczcie kalorii! 
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
:)

 Nienajedzeni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miejsce na Twoje odczucia:)