wtorek, 24 grudnia 2013

Święta, Święta...


                 Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, wszystkim naszym stałym czytelnikom, podglądaczom, przypadkowym przechodniom, łasuchom, niejadkom, dużym, małym, grubym, chudym, uczulonym i wszystkożernym życzymy: 

WESOŁYCH, SPOKOJNYCH I SMACZNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA! 



niedziela, 15 grudnia 2013

Słodkie (i nie tylko), litewskie szaleństwo!


Ostatnio trochę ponarzekaliśmy, dlatego dziś – dla równowagi – pean pochwalny na cześć pewnej cukiernio – kawiarnio – piekarni, z którą jest niestety jeden, poważny problem. Nie znajduje się ona w Polsce. Szkoda!

No dobrze, ale w sumie ma to również pewne plusy. Po pierwsze – nie jesteśmy w stanie jej często odwiedzać, więc nie przytyjemy tak prędko. Po drugie – nie jesteśmy w stanie jej często odwiedzać, więc nam się nie znudzi. A jak tylko znajdziemy się kiedyś w Wilnie, to natychmiast tam pognamy!

Pinavija Cafe & Bakery była pierwszym miejscem, jakie odwiedziliśmy po przyjeździe do Wilna. Przez ponad godzinę kręciliśmy się jeszcze po sennym o poranku mieście, w oczekiwaniu na otwarcie. Byliśmy ciekawi, zniecierpliwieni i troszkę głodni (to ostatnie tyczy się bardziej mnie – przyp. Jul.);). Co ciekawe, kiedy Pani otworzyła cukiernię, natychmiast weszło kilka osób, które chyba również czekały już kilka minut, aż Pinavija otworzy swe podwoje. 


W środku, naszą uwagę natychmiast przyciągnęły Kibiny (ceny od 4 do 6 Lt) - pieczone pierożki 
z rozmaitymi kombinacjami nadzienia. Ledwo zdążyliśmy przeczytać, co znajduje się w tych ustawionych za ladą a już przychodziły następne. Wszystkie cieplutkie i pachnące. Ja zdecydowałem się na wytrawną ich odmianę - kibin z kozim serem i szpinakiem. A. poprzestała na kawie (pyszne cappuccino!).



Moja bułeczka długo na stoliku nie postała. Doskonałe połączenie chrupiącego ciasta z soczystym nadzieniem. To ostatnie było wyśmienite, wspaniale współgrało ze słonawym ciastem. Nie było go za dużo, co w przypadku słodkiego wkładu uważałbym za minus. Tutaj było odwrotnie – nadzienie nie przytłaczało, nie było ciężkie, było go tyle ile potrzeba. Ser kozi uwielbiam, a szpinak w potrawach coraz bardziej mi smakuje, tak więc to musiało być pyszne! 



Oczywiście nie poprzestałem na jednym pierożku (będziemy używać tego określenia zamiennie 
z bułeczką - oba pasują;)) i zamówiłem jeszcze jednego. Tym razem na słodko - kibin z serem 
i gruszką. Ech, sam nie wiem, który był lepszy... . W tym przypadku smak był bardziej klasyczny, przypominał serowe nadzienie naleśników. Przypominał, gdyż ta gruszka kierowała chwilami moje skojarzenia w innym, nieznanym mi dotąd kierunku. W połączeniu z ciepłym i świeżym ciastem bułeczka wprost rozpływała się w ustach. Pycha!



Wychodząc z kawiarni Pinavija, byliśmy pewni, że jeszcze tam wrócimy. I wróciliśmy! Następnego dnia, a wtedy....

… wtedy zjadłem najlepszy sernik w moim życiu! Jestem miłośnikiem serników, jadłem ich w życiu wiele, ale spokojnie mogę powiedzieć, że ten był zdecydowanie najlepszy! Co ciekawe był na zimno (bez pieczenia). Jego smak zdradzał wysoką jakość sera, z jakiego został zrobiony. Był słodki 
(chwilami z lekką nutką kwaskowatości) i delikatny a w jego serowej masie znajdowały się kawałki suszonych owoców i – tak mi się wydaje – pokruszone herbatniki. Ten zapach, ten smak.... wart jest naprawdę wiele! Jeśli uwielbiacie serniki i będziecie w Pinavij, zachęcam do kupna całego bloku 
(a co tam!, starczy dla Was i najbliższych łasuchów, czekających na upominek:)). Ja zjadłem tylko jeden kawałeczek, czego żałuje, ale to zaostrzyło tylko mój apetyt na tyle, że jeśli będę jeszcze kiedyś w Wilnie, to od razu skieruję się na ulicę Vilniaus. Jeśli ktoś z Was czytających się tam wybiera, to dajcie znać;).

Na tych co nie przepadają za sernikami czeka do wyboru masa innych, znakomicie wyglądających ciast (ceny od 6 Lt / 100g.), które się zmieniają z dnia na dzień.


Niestety, tylko ja cieszyłem się wyśmienitymi smakami z piekarenki Pinavija, gdyż A. dzielnie trzymała dietę, wolną od słodkości. Nadrobimy to innym razem!;)

Smacznego!

A i Jul (nienajedzeni)

W opisie stosowaliśmy zamiennie określenia: piekarnia, cukiernia i kawiarnia w stosunku do Pinaviji, gdyż każdym z tych miejsc Pinavija po trosze jest.

------------------------------
PINAVIJA Cafe & Bakery
ul. Vilniaus 21
WILNO, LITWA
-----------------------------

wtorek, 3 grudnia 2013

Gorsza strona burgera w Gdyni


Dzisiaj na blogu echa naszego wyjazdu nad morze.

Będąc na Pomorzu, nie mogliśmy nie odwiedzić którejś z tamtejszych burgerowni. Wiadomo, bułka 
z wołowiną i dodatkami ma u mnie specjalne względy;). Ostrzyliśmy sobie ząbki na kilka takich lokali, jednak biorąc pod uwagę to, że w trójmieście gastronomia jest zróżnicowana i że w każdy dzień mieliśmy ochotę na coś innego, odwiedziliśmy tylko jedną burgerownię. I nie była to żadna z tych, które sobie założyliśmy. 

Niestety.

W Gdyni życie knajpiane koncentruje się na ul. Świętojańskiej. Właśnie tam szukaliśmy miejsca 
z burgerami, o którym przeczytaliśmy dobre opinie. Skusiła nas witryna i hasło: 'burgery' w jednym z lokali w centrum Gdyni. Jak się okazało, nie była to ta konkretna burgerownia, jednak byliśmy już na tyle głodni, że nie chcieliśmy szukać dalej.

Błąd. Mogliśmy poszukać...

Nasze zamówienie:

  • Francuz (wołowina, zapiekany ser camembert, rucola, żurawina) / 19
  • Koziołek (wołowina, kozi ser, rucola, pomidor, cebula, sos musztardowy) / 18

Dobrze wiecie, że burgery były przez nas (no dobra, bardziej przeze mnie) konsumowane już wiele razy. Do tej pory jako 'nienajedzeni' zwiedziliśmy kilka miejsc z burgerami w Warszawie, Poznaniu 
i Krakowie. Jakieś porównanie jest, więc można już jasno i wyraźnie powiedzieć, że 
3 Burger w Gdyni zjadłem chyba najsłabszego do tej pory burgera (chyba, gdyż 3B ma w tym niechlubnym rankingu konkurencję w postaci Łódzkich Burgerów, ale o tym kiedy indziej).


Zaczynamy - 'Francuz'. Potencjał był, wiadomo przecież od dawna, że sukces polega m.in. na tworzeniu ciekawych połączeń, np. słodkiego ze słonym. Smażone mięso wołowe uformowane 
w kotlet idealnie pasuje do np. ananasa i taki skład burgera nie jest już pewnie dla nikogo zaskoczeniem. Widziałem połączenia dziwniejsze (truskawki na przykład). Wydawać by się mogło, że żurawina również dobrze sprawdzi się 
w bułce z mięskiem. Niestety, nie był to trafiony pomysł. Mieszanka wołowiny, koziego sera
 i żurawiny nie smakowała. Żurawina zabiła smak wszystkiego. Lubię, jak słodycz przełamuje smak wytrawnych dodatków, jednak tutaj była ona nie do zniesienia. Burger był po prostu mdły a najważniejszy jego składnik – mięso – zupełnie przepadł. Do tego kotlet nie był idealnie wysmażony, przez co zrobił się trochę suchy. Bułka poprawna, ale do ekstraklasy jej daleko.


Drugi burger był już lepszy, smaki o wiele ciekawsze, bo bardziej zróżnicowane. Nie został on jednak przez A. zjedzony do końca z jednej, prostej przyczyny. Był suchy. Ta niedobra cecha występowała 
w obu burgerach, jednak w 'Koziołku' było to bardziej odczuwalne. Jeśli kotlet nie jest zbyt soczysty, 
a sosu jest tyle, co nic, to możemy zapomnieć o jakimkolwiek aromacie.



Chociaż nasza wizyta była uboga w wyszukane i ciekawe smaki, to jednak uważam, że 3 Burger ma potencjał. Może burgery tam serwowane z czasem nabiorą jakości, soczystości, smaku (frytki były np. dobre)? Może. Długa droga przed nimi... . Jak ktoś był tam ostatnio, niech da znać!

Smacznego!

A i Jul (nienajedzeni)

------------------
3 BURGER
ul. Świętojańska 61
GDYNIA, POLSKA
------------------