środa, 19 lutego 2014

Cepry na połedniu: wiecerzo w Myślenicach.


Kilka dni temu minął rok, odkąd powstał blog Nienajedzonych. Wszystkim tym, którzy nas czytają regularnie, przeglądają od czasu do czasu bądź odwiedzają tylko na chwilkę – serdecznie dziękujemy!
Mamy w planach krótkie podsumowanie tego bogatego w smaki roku, także bądźcie czujni!


Teraz przechodzimy do naszej ostatniej eskapady na południe Polski. Jak wspominaliśmy niedawno, pojechaliśmy tam odpoczywać oraz szukać ciekawych smaków. W tym miejscu – Panie prezesie, tzn. Drodzy Czytelnicy, meldujemy wykonanie zadania! I to po kilkakroć, o czym będziemy przez najbliższy czas pisać. Zapraszamy do lektury!

Jadąc do Bukowiny Tatrzańskiej, mieliśmy w planach zatrzymać się gdzieś na obiadokolacji. Przestudiowaliśmy dokładnie trasę 
i wybraliśmy kilka potencjalnych lokali. Decyzję ostateczną podjęła A. Padło na obiad domowy w Myślenicach. Dokładniej 
w restauracji/pensjonacie Rekliniec. Zachęciły nas zarówno ciekawe dania, jak i cena, która była ostatnią dobrą okazją przed dotarciem w okolice Bukowiny i Białki Tatrzańskiej do zjedzenia posiłku za niewielkie pieniądze.

Nasze zamówienie:
  • Płucka na kwaśno / 6
  • Buraczki na gorąco / 3
  • Rumsztyk z cebulką / 14
  • Kluski śląskie / 1
  • Surówka z czerwonej kapusty / 1
  • Grzaniec / 7 za 200 ml
  • Herbata z cytryną / 4.5

Podroby to był pomysł A. Przyznam szczerze, że mnie takie jedzenie czasami odpycha. Serduszka czy żołądki w krupniku lubię, wątróbkę nawet bardzo, jednak płucka, flaczki, ozorki to już inna bajka. Oczywiście byłem ciekaw pod jaką postacią wylądują te płucka na talerzu A. Moje spodziewania były nieco przesadzone (zbyt duże obawy), gdyż ujrzawszy gotowe danie byłem miło zaskoczony. Podroby zostały podane w formie gulaszu, który nie przypominał na szczęście wnętrzności sympatycznego bądź co bądź zwierzątka, jakim jest świnka (tak sądzę, aczkolwiek o pochodzenie podrobów nie wypytywaliśmy).

































W smaku płucka były bardzo dobre – to opinia A. Dobrze doprawione, sycące i faktycznie wyraźnie kwaskowate. Ja tylko spróbowałem i nie miałem żadnych zastrzeżeń. Może następnym razem sam skuszę się na coś takiego... . Do płucek A dostała pyszne buraczki na ciepło, które chyba coraz bardziej lubimy. Oczywiście ciągle uważam, że te mojej babci są bezkonkurencyjne (drobno tarte, najlepiej smakują z kotletami mielonymi) jednak buraczki smakowały nam już w wielu miejscach.


























Mój rumsztyk również trzymał poziom. Chociaż mielone mięso wołowe lubię przede wszystkim 
w burgerach, to w tej postaci również mi smakowało. Mięsko było nieco tłuste ale taka jest chyba tradycja naszej kuchni, a że był to domowy obiad to nie narzekam. Wszystko doprawione jak należy, nie trzeba było fatygować solniczki. Kluski śląskie poprawne, może trochę za bardzo wodniste (czyżby zażywały dłuższej kąpieli wyczekując gości?).



Pora na podsumowanie. Dodając zauważalną już bliskość gór, wystrój nawiązujący do góralszczyzny (szczególnie spodobały nam się zabawne powłoczki poduszek, imitujące drewno) oraz bardzo miłą Panią, która dbała o nas podczas tej smacznej obiado – kolacji, wyszliśmy z Reklińca bardzo zadowoleni.


I tu pojawia się refleksja - zjadłszy w życiu wiele już różnych potraw, i tych prostych i wykwintnych, mających swój rodowód w najróżniejszych zakątkach świata, śmiało możemy stwierdzić, że siła i urok domowego obiadku po polsku pozostają niezachwiane!



Tak trzymajcie, Myślenice! Jeśli nieco absurdalne zapowiedzi o zimowych Igrzyskach Olimpijskich 
w Polsce i wybudowaniu w Myślenicach na tę okazję toru saneczkowo-bobslejowego się ziszczą, to przynajmniej sportowcy i goście zza granicy będą  mieli gdzie zjeść porządny, polski obiad:)

Smacznego!

A i Jul (nienajedzeni)

--------------------------
REKLINIEC
ul. Leśna 2A
MYŚLENICE, POLSKA
-------------------------

środa, 5 lutego 2014

W Polskę jedziemy!


                   Rok temu, w lutym, niedługo po uruchomieniu "nienajedzonych", wyruszyliśmy wraz z A. na południe Polski. Oprócz szusowania na zaśnieżonych stokach, naszym celem było znalezienie ciekawych i wartych opisania smaków. Udało się! Do dzisiaj na wspomnienie zupy chrzanowej z Karczmy u Leśnego wzmaga się u nas ślinotok, 
a żołądki zaczynają burczeć kiedy spoglądamy na zdjęcie placka po węgiersku 
z SzarotkiWarto też wspomnieć o ciekawych i rewelacyjnych w smaku sposobach na kaszę oraz pysznym torciku hiszpańskim, rodem z Zakopanego.

Tak... Bukowina Tatrzańska i jej okolice porwały nas kulinarnie wiele razy. 

No dobra, nie ma co więcej wspominać, tylko szykować się na kolejne smakowe wyzwania.

Znów zmierzamy na południe kraju i możecie być pewni, że i tym razem odwiedzimy wiele ciekawych miejsc, z których obszerne relacje zdamy czym prędzej na naszym blogu.

Wracamy niebawem!


A i Jul (nienajedzeni)