niedziela, 3 marca 2013

Górski etap kulinarny. Odcinek zakopiański- "Dobra Kasza Nasza".




                 Zakopane. Najważniejsze miasto w polskich górach. Przynajmniej do niedawna, gdyż ostatnimi czasy częściej można poczytać o coraz gorszej sytuacji tegoż miasta, niż o jego pozytywnych aspektach. Piszą, że nie ma gdzie pojeździć na nartach (bo górale skłóceni), że gęsto od tandety i cepelii, że tłoczno w pensjonatach a górale tylko na dutki nastawieni. Że zapominają o uśmiechu, a turystę traktują jak owcę, którą trzeba jeno ogolić. Na pewno każdy ma swoje wspomnienia z tego miejsca (o tych kulinarnych i nie tylko, możecie się podzielić w komentarzach).
My mieszkaliśmy i na nartach jeździliśmy gdzie indziej, stoiska na Krupówkach w czasie naszej kilkugodzinnej wycieczki do Zakopanego omijaliśmy, a dutki zostawiliśmy między innymi w Muzeum Hasiora, do którego zdecydowanie warto się wybrać. Także większość gorzkich słów, jakie padają ostatnio pod adresem stolicy tatr, nas nie dotyczyła. Niestety równie dużo negatywnych głosów pojawia się w stosunku do tamtejszych karczm i restauracji (to już nas dotyczyło), które ponoć nie karmią najlepiej. W wielu (sprawdzone w przeszłości) przypadkach, być może nawet w ich większości- to prawda, jednak my na szczęście znaleźliśmy takie miejsce, które przeczy tym doniesieniom. 
I z miłą chęcią Wam o nim opowiemy.

Okazuje się, że wiele osób w Polsce lubi kaszę. Dobra Kasza Nasza, specjalizująca się w tym właśnie składniku, jak się okazuje, jest szalenie popularna. W środku dużo ludzi a w internecie masa dobrych opinii. Musi tam być naprawdę smacznie- pomyśleliśmy z A. I od razu uspokajam- nie zawiedliśmy się! Dania z kaszy, jakie można dostać w tym lokalu, w niczym nie przypominają obiadków ze szkolnej stołówki. Kasza potraktowana jest tutaj jako punkt wyjścia do wielu ciekawych wariacji. Są potrawy z makaronu, ryżu, dlaczego więc nie z kaszy?
Oto nasz wybór (za ukośnikiem cena w złotych):

  • Boczek ze śliwkami suszonymi (kasza gryczana z pieczonym boczkiem, suszonymi śliwkami, cebulką i ziołami, podana z sosem chrzanowym i surówką) / 16.90
  • Karmelizowane jabłka i wiejska kiełbasa (kasza perłowa z kiełbasą, jabłkami, cebulką i majerankiem, podana z sosem czosnkowym i surówką) / 15.90
  • grzane piwo / 6.5
  • herbata z cytryną / 4.5

Obie propozycje były bardzo dobre. A bardziej zachwyciła się wersją z karmelizowanymi jabłkami i kiełbasą, ja natomiast tą z boczkiem i ze śliwkami (minimalnie, zaledwie o grubość kawałków bekonu;)). W pozycji numer jeden, jabłka wprost rozpływały się w ustach, dobrze komponując się smakowo z fenomenalną, wiejską kiełbasą. Ci, którzy mają bądź mieli kontakt z prawdziwą, tradycyjną, nie faszerowaną żadną chemią kiełbasą, to od razu wyczują jej charakterystyczny, wyraźny smak. Wersja z boczkiem zupełnie inna, chociaż łączy je główny składnik. Nieco tłustsza, aromatyczna (ach ten „wędzony” smak i zapach), przełamana słodyczą śliwki.


Okazało się, że nie potrzeba sosu na pół talerza i kiszonego ogórka (kasza ze wspomnień z przeszłości), aby wydobyć smak kaszy. Odpowiednio dobrane i połączone składniki, tworzą naprawdę rewelacyjny smak. Ten, w naszym wypadku, można było wzmocnić dwoma sosami: czosnkowym i chrzanowym, z czego ten ostatni okazał się zdecydowanie lepszy. Chrzan nam w górach widocznie podchodzi (zupo chrzanowa, pamiętamy!). Podchodzi nam również kiszona kapusta, którą mogliśmy zjeść pod postacią surówki. Bardzo dobra, co również stało się już dla nas normą w tym regionie polski. Jednak zgodnie stwierdziliśmy, że to surówka z selera była najlepszym dodatkiem do kaszy. Soczysta, słodka, świeża, przepyszna!

Oprócz smaków, w Dobrej Kaszy Naszej zadowoliły nas również porcje. Nienajedzeni naprawdę się najedli, co nie było już zaskoczeniem, gdyż powtarzało się to co wieczór, niczym dzień świstaka. Deserów w tym wypadku (ale nie tylko dlatego, o czym poniżej) nie braliśmy.

Po wyjściu z restauracji i zejściu ze schodów, staliśmy się ponownie częścią gwarnego i mocno, trącącego dziś cepeliadą i kiczem deptaka. Jednak to, co spotkało nas na górze, pozostaje z dala od wszelkich negatywnych określeń. Tam było inaczej, po prostu.....  smacznie.

---------------------------------
DOBRA KASZA NASZA
ul. Krupówki 48
ZAKOPANE, POLSKA
---------------------------------

Deser: w Zakopanem mieliśmy z góry ustalony kulinarny plan. I tak po obiedzie, poszliśmy do znajdującej się nieopodal cukierni, aby zaopatrzyć się w słodką paczuszkę, którą chcieliśmy zabrać ze sobą do Bukowiny. Ciesząca się dużą popularnością cukiernia Samanta, przywitała nas sporym gwarem oraz jeszcze większym wyborem słodkości. Wzięliśmy na wynos pucharek tiramisu (jedno z ulubionych deserów A), torcik hiszpański (beza, bita śmietana, owoce: mniam!), torcik orzechowy oraz bombę truskawkową (kaloryczną pewnie też;)). Pakunek rozwinęliśmy dopiero wieczorem na naszym łóżku (poza tiramisu, które zniknęło już w samochodzie:)). Było pysznie! Po prostu.


Postscriptum: chociaż A dała mi do zrozumienia, abym nie umieszczał zdjęcia naszych słodkości, gdyż te nie wyglądały najlepiej na umorusanej tekturce i przypadkowym talerzu, to jednak w tajemnicy Wam je przedstawiam:) Może akurat ktoś ma ochotę na coś słodkiego... .



---------------------------------

Cukiernia SAMANTA
ul. S. Witkiewicza 2
ZAKOPANE, POLSKA
---------------------------------






Smacznego!

A i Jul (nienajedzeni)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miejsce na Twoje odczucia:)