Zakopane. Najważniejsze miasto w polskich górach. Przynajmniej do niedawna, gdyż ostatnimi czasy
częściej można poczytać o coraz gorszej sytuacji tegoż miasta,
niż o jego pozytywnych aspektach. Piszą, że nie ma gdzie pojeździć
na nartach (bo górale skłóceni), że gęsto od tandety i cepelii,
że tłoczno w pensjonatach a górale tylko na dutki nastawieni. Że
zapominają o uśmiechu, a turystę traktują jak owcę, którą
trzeba jeno ogolić. Na pewno każdy ma swoje wspomnienia z tego
miejsca (o tych kulinarnych i nie tylko, możecie się podzielić w komentarzach).
My mieszkaliśmy i na nartach
jeździliśmy gdzie indziej, stoiska na Krupówkach w czasie naszej
kilkugodzinnej wycieczki do Zakopanego omijaliśmy, a dutki
zostawiliśmy między innymi w Muzeum Hasiora, do którego zdecydowanie warto się
wybrać. Także większość gorzkich słów, jakie padają ostatnio
pod adresem stolicy tatr, nas nie dotyczyła. Niestety równie dużo
negatywnych głosów pojawia się w stosunku do tamtejszych karczm i
restauracji (to już nas dotyczyło), które ponoć nie karmią najlepiej. W wielu (sprawdzone
w przeszłości) przypadkach, być może nawet w ich większości- to
prawda, jednak my na szczęście znaleźliśmy takie miejsce, które
przeczy tym doniesieniom.
I z miłą chęcią Wam o nim opowiemy.
I z miłą chęcią Wam o nim opowiemy.
Okazuje się, że wiele osób w Polsce
lubi kaszę. Dobra Kasza Nasza, specjalizująca się w tym właśnie
składniku, jak się okazuje, jest szalenie popularna. W środku dużo
ludzi a w internecie masa dobrych opinii. Musi tam być naprawdę
smacznie- pomyśleliśmy z A. I od razu uspokajam- nie zawiedliśmy
się! Dania z kaszy, jakie można dostać w tym lokalu, w niczym nie
przypominają obiadków ze szkolnej stołówki. Kasza potraktowana
jest tutaj jako punkt wyjścia do wielu ciekawych wariacji. Są
potrawy z makaronu, ryżu, dlaczego więc nie z kaszy?
Oto nasz wybór (za ukośnikiem cena w
złotych):
- Boczek ze śliwkami suszonymi (kasza gryczana z pieczonym boczkiem, suszonymi śliwkami, cebulką i ziołami, podana z sosem chrzanowym i surówką) / 16.90
- Karmelizowane jabłka i wiejska kiełbasa (kasza perłowa z kiełbasą, jabłkami, cebulką i majerankiem, podana z sosem czosnkowym i surówką) / 15.90
- grzane piwo / 6.5
- herbata z cytryną / 4.5
Obie propozycje były bardzo dobre. A
bardziej zachwyciła się wersją z karmelizowanymi jabłkami i
kiełbasą, ja natomiast tą z boczkiem i ze śliwkami (minimalnie,
zaledwie o grubość kawałków bekonu;)). W pozycji numer jeden,
jabłka wprost rozpływały się w ustach, dobrze komponując się
smakowo z fenomenalną, wiejską kiełbasą. Ci, którzy mają bądź
mieli kontakt z prawdziwą, tradycyjną, nie faszerowaną żadną
chemią kiełbasą, to od razu wyczują jej charakterystyczny,
wyraźny smak. Wersja z boczkiem zupełnie inna, chociaż łączy je
główny składnik. Nieco tłustsza, aromatyczna (ach ten „wędzony”
smak i zapach), przełamana słodyczą śliwki.
Okazało się, że nie potrzeba sosu na
pół talerza i kiszonego ogórka (kasza ze wspomnień z
przeszłości), aby wydobyć smak kaszy. Odpowiednio dobrane i
połączone składniki, tworzą naprawdę rewelacyjny smak. Ten, w
naszym wypadku, można było wzmocnić dwoma sosami: czosnkowym i
chrzanowym, z czego ten ostatni okazał się zdecydowanie lepszy.
Chrzan nam w górach widocznie podchodzi (zupo chrzanowa,
pamiętamy!). Podchodzi nam również kiszona kapusta, którą
mogliśmy zjeść pod postacią surówki. Bardzo dobra, co również
stało się już dla nas normą w tym regionie polski. Jednak zgodnie
stwierdziliśmy, że to surówka z selera była najlepszym dodatkiem
do kaszy. Soczysta, słodka, świeża, przepyszna!
Oprócz smaków, w Dobrej
Kaszy Naszej zadowoliły nas również porcje. Nienajedzeni naprawdę
się najedli, co nie było już zaskoczeniem, gdyż powtarzało się
to co wieczór, niczym dzień świstaka. Deserów w tym wypadku (ale
nie tylko dlatego, o czym poniżej) nie braliśmy.
Po wyjściu z restauracji i zejściu ze schodów, staliśmy się ponownie częścią gwarnego i mocno, trącącego dziś cepeliadą i kiczem deptaka. Jednak to, co spotkało nas na górze, pozostaje z dala od wszelkich negatywnych określeń. Tam było inaczej, po prostu..... smacznie.
---------------------------------
DOBRA KASZA NASZA
ul. Krupówki 48
ZAKOPANE, POLSKA
---------------------------------
Deser: w Zakopanem mieliśmy z góry
ustalony kulinarny plan. I tak
po obiedzie, poszliśmy do znajdującej się nieopodal cukierni, aby
zaopatrzyć się w słodką paczuszkę, którą chcieliśmy zabrać
ze sobą do Bukowiny. Ciesząca się dużą popularnością cukiernia Samanta, przywitała
nas sporym gwarem oraz jeszcze większym wyborem słodkości.
Wzięliśmy na wynos pucharek tiramisu (jedno z ulubionych deserów
A), torcik hiszpański (beza, bita śmietana, owoce: mniam!), torcik
orzechowy oraz bombę truskawkową (kaloryczną pewnie też;)).
Pakunek rozwinęliśmy dopiero wieczorem na naszym łóżku (poza
tiramisu, które zniknęło już w samochodzie:)). Było pysznie! Po
prostu.
Postscriptum: chociaż A dała mi do zrozumienia, abym nie umieszczał zdjęcia naszych słodkości, gdyż te nie wyglądały najlepiej na umorusanej tekturce i przypadkowym talerzu, to jednak w tajemnicy Wam je przedstawiam:) Może akurat ktoś ma ochotę na coś słodkiego... .
---------------------------------
Cukiernia SAMANTA
ul. S. Witkiewicza 2
ZAKOPANE, POLSKA
---------------------------------
Smacznego!
A i Jul (nienajedzeni)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miejsce na Twoje odczucia:)